Criar um Site Grtis Fantstico
Leningrad film streaming avec sous-titres 4K

Nasza strona internetowa wykorzystuje cookies (pol. ciasteczka)

W celu sprawnego i szybkiego działania serwisu, zapewnienia wygody podczas jego przeglądania, dostosowywania funkcjonalności do indywidualnych potrzeb użytkowników, a także w celach statystycznych oraz reklamowych, używamy informacji zapisanych za pomocą cookies. Korzystanie z serwisu jest równoznaczne ze zgodą użytkownika na stosowanie plików cookies. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

Lubimyczytać.pl - najlepsze recenzje książek

Leningrad. Tragedia oblężonego miasta

tytuł oryginału The Siege

data wydania marzec 2012 (data przybliżona)

liczba stron 632

Oblężenie Leningradu – okiem historyka i głosami świadków. Anna Reid stworzyła zapadający w pamięć majstersztyk, umiejętnie i z wyczuciem zestrajając głosy bohaterów. The Independent Książka, która ma szansę wpisać się do kanonu dzieł historycznych dotyczących współczesnej historii Europy Wschodniej. Anna Reid opisuje potworne wydarzenia rozgrywające się w oblężonym przez Niemców.

Oblężenie Leningradu – okiem historyka i głosami świadków.


Anna Reid stworzyła zapadający w pamięć majstersztyk, umiejętnie i z wyczuciem zestrajając głosy bohaterów.
The Independent


Książka, która ma szansę wpisać się do kanonu dzieł historycznych dotyczących współczesnej historii Europy Wschodniej. Anna Reid opisuje potworne wydarzenia rozgrywające się w oblężonym przez Niemców Leningradzie, często oddając głos mieszkańcom – ludziom, którzy musieli przetrwać ponad dwa lata (od jesieni 1941 do stycznia 1944) w prawdziwym piekle, cierpiąc choroby i głód.


Autorka postrzega sytuację w oblężonym Leningradzie jako wielkie zjawisko społeczne, bada i opisuje ekstremalne, często niedopuszczalne w normalnych warunkach, zachowania, do których ta sytuacja zmusza. Książka jest również istotnym przyczynkiem do weryfikacji zafałszowanego obrazu oblężenia Leningradu, utrwalanego przez radziecką propagandę. Brytyjskiej autorce udało się dotrzeć do rosyjskich archiwów, dzięki czemu w książce pojawiają się nieznane wcześniej informacje, np. na temat liczby przypadków kanibalizmu w Leningradzie.

Anna Reid – dziennikarka, historyk, autorka bardzo dobrze przyjętych książek: "Borderland: A Journey Through the History of Ukraine", "The Shaman's Coat: A Native History of Siberia"

źródło opisu: Wydawnictwo Literackie, 2012

źródło okładki: http://www.wydawnictwoliterackie.pl/ksiazka/2304/1-leningrad

Trwa wyszukiwanie najtańszych ofert.

Mogą Cię również zainteresować

Przesyłka
Sebastian Fitzek

7,86 (28 ocen i opinii)

Wanda. Opowieść o sile życia i śmierci. Historia Wandy Rutkiewicz
Anna Kamińska

8,27 (85 ocen i opinii)

Na zachód od Edenu
Jean Stein

6,25 (4 ocen i opinii)

6,91 (5630 ocen i opinii)

Fobos. Tom 2
Victor Dixen

7,42 (120 ocen i opinii)

8 (2 ocen i opinii)

Wielki marynarz
Catherine Poulain

6,27 (11 ocen i opinii)

Indeks szczęścia Juniper Lemon
Julie Israel

7,54 (13 ocen i opinii)

Pocztówki z Grecji
Victoria Hislop

6,88 (8 ocen i opinii)

Bang bang! Wystrzałowy samochód
Ian Fleming

8 (1 ocen i opinii)

Nic takiego. Złe wieści. Jakaś nadzieja
Edward St Aubyn

6,83 (12 ocen i opinii)

Bilet do szczęścia
Beata Majewska

8,1 (49 ocen i opinii)

7,4 (20 ocen i opinii)

Dyskretne szaleństwo
Mindy McGinnis

8,25 (4 ocen i opinii)

Śmierć przewodnika rzecznego
Richard Flanagan

8 (5 ocen i opinii)

Miasteczko kłamców
Megan Miranda

8 (3 ocen i opinii)

Dyskusje o książce
Opinie czytelników ( 346 )

Pokaż tylko oceny z treścią

Przeczytana: 24 października 2013

Wszystko, czego bałam się dowiedzieć o oblężonym Leningradzie, a może nawet więcej. Długo zbierałam siły, żeby przeczytać tę książkę, i przez jakiś czas wydawało mi się nawet, że sobie z nią radzę, bez problemu wracając do swojego życia co kilkadziesiąt stron. A potem pochyliłam się, żeby podrapać psa za uchem i pomyślałam nagle: Jakby to było, trzymać go w trójkę, poderżnąć mu gardło i go zjeść? A moźe wymienilibyśmy się psami z sąsiadką, tak jak to robili niektórzy leningradczycy, żeby uniknąć zjadania swoich ukochanych zwierząt? Zabroniłam sobie myśleć i poszłam spać. I obudziłam się o piątej rano, zlana potem. Śniło mi się, jak dotykam swojej twarzy i czuję, że zaczęła już puchnąć z głodu.

Jedna z bohaterek nazywa wspomnienia z tego okresu 'umysłowym polem minowym.Wystarczy, że na nie nadepniesz, a od razu wybuchasz. Wszystko wylatuje w powietrze - spokój, dobrobyt, obecne szczęście.' A autorka dodaje 'a potencjalne zapalniki pamięci czają się wszędzie dookoła (. ) Ktoś.

Wszystko, czego bałam się dowiedzieć o oblężonym Leningradzie, a może nawet więcej. Długo zbierałam siły, żeby przeczytać tę książkę, i przez jakiś czas wydawało mi się nawet, że sobie z nią radzę, bez problemu wracając do swojego życia co kilkadziesiąt stron. A potem pochyliłam się, żeby podrapać psa za uchem i pomyślałam nagle: Jakby to było, trzymać go w trójkę, poderżnąć mu gardło i go zjeść? A moźe wymienilibyśmy się psami z sąsiadką, tak jak to robili niektórzy leningradczycy, żeby uniknąć zjadania swoich ukochanych zwierząt? Zabroniłam sobie myśleć i poszłam spać. I obudziłam się o piątej rano, zlana potem. Śniło mi się, jak dotykam swojej twarzy i czuję, że zaczęła już puchnąć z głodu.

Jedna z bohaterek nazywa wspomnienia z tego okresu 'umysłowym polem minowym.Wystarczy, że na nie nadepniesz, a od razu wybuchasz. Wszystko wylatuje w powietrze - spokój, dobrobyt, obecne szczęście.' A autorka dodaje 'a potencjalne zapalniki pamięci czają się wszędzie dookoła (. ) Ktoś nigdy nie ubiera choinki, ponieważ przypomina mu ona tę, pod którą leżał jego umierający z głodu ojciec.' Rozumiem. Ale nie rozumiem, jak można pokaleczyć się cudzymi wspomnieniami i śnić cudze koszmary.

Jest to najlepsza pozycja jaką czytałem ostatnio, stworzona przez „zachodniego” autora, a dotycząca, drugiej wojny światowej i na drugim planie stalinizmu. Ciekawa, świetnie napisana, płynnie i dobrze ujmuje poszczególne wątki i tematy, bez pominięć, marginalizowania pewnych jakże ważnych faktów, moralizowania itp. W swojej wymowie jest wstrząsająca, pokazuje początek wojny sowiecko-niemieckiej przez pryzmat prawdziwego oblicza związku sowieckiego, totalny bałagan, bezduszność, całkowity brak poszanowania życia ludzkiego (co zresztą towarzyszy całemu przebiegowi wojny w wydaniu sowieckim). Dość wspomnieć epizodycznie opisaną tragiczną historię sowieckiej drugiej armii uderzeniowej (jakże ważny wątek, całkowicie wymazany z historii), czy partyjnych karierowiczów nieudaczników w rodzaju Lwa Mechlisa, Klimenta Woroszyłowa, którzy za cenę tysięcy istnień ludzkich, nie zdziałali nic pożytecznego, ba udało im się sporo stracić. Właściwie zasadniczą częścią lektury, jest pierwsza zima i.

Jest to najlepsza pozycja jaką czytałem ostatnio, stworzona przez „zachodniego” autora, a dotycząca, drugiej wojny światowej i na drugim planie stalinizmu. Ciekawa, świetnie napisana, płynnie i dobrze ujmuje poszczególne wątki i tematy, bez pominięć, marginalizowania pewnych jakże ważnych faktów, moralizowania itp. W swojej wymowie jest wstrząsająca, pokazuje początek wojny sowiecko-niemieckiej przez pryzmat prawdziwego oblicza związku sowieckiego, totalny bałagan, bezduszność, całkowity brak poszanowania życia ludzkiego (co zresztą towarzyszy całemu przebiegowi wojny w wydaniu sowieckim). Dość wspomnieć epizodycznie opisaną tragiczną historię sowieckiej drugiej armii uderzeniowej (jakże ważny wątek, całkowicie wymazany z historii), czy partyjnych karierowiczów nieudaczników w rodzaju Lwa Mechlisa, Klimenta Woroszyłowa, którzy za cenę tysięcy istnień ludzkich, nie zdziałali nic pożytecznego, ba udało im się sporo stracić. Właściwie zasadniczą częścią lektury, jest pierwsza zima i pierwszy rok oblężenia i przede wszystkim tragiczny los cywilów. W sposób bardzo interesujący przedstawiony jest opis niemieckiej ofensywy, jeszcze przed okrążeniem Leningradu, nie mniej ciekawy jest obraz sowieckiej biurokracji, czyniącej bzdury na każdym kroku i aparatu represji „dbającego” o przykładne karanie własnych obywateli. Nie jest to tematem lektury, ale myślę, że niemniej ciekawa byłby historia dotycząca oblegających Leningrad Niemców. Rozmiar lektury nie powinien nikogo przerażać, chyba będę bliski prawdy, że za całość należy się też duży punkt (albo bardzo duży) dla tłumacza tej pozycji. Zawsze przy okazji oblężenia, mam w pamięci dwojga staruszków, którzy na filmie nakręconym kilka lat temu dają „zachodniej” reporterce medal od współczesnych władz Rosji, twierdząc, że gdyby nie własny rząd, wielu niewinnych ludzi, przeżyłoby oblężenie.
Odradzam pośpiech, jest to naprawdę dobra książka, zawierająca dużą liczbę interesujących detali, ciekawe czy w Rosji została zakazana.

Książka Anny Reid czas jakiś zbierała kurz na mojej półce z pewnego błahego powodu- "przerażała" mnie jej objętość. Uważałam, że do zabrania się za taką knigę potrzebuję dużo wolnego czasu, a jako że jestem [mało zorganizowanym] człowiekiem- oczywiście tego czasu nigdy nie mam.
Okazało się, że byłam w błędzie. Nie jest to jedna z tych książek historycznych, przez które się z mozołem przedziera, to jedna z tych, które się pożera. Na dodatek jej wymiary sprawiają wrażenie, że jest obszerniejsza, a w rzeczywistości jeśli odliczymy przypisy, et cetera to zostaje nam jakieś 580 stron, które to żadnemu molowi książkowemu nie straszne.

I choć to co napisałam powyżej w jakimś stopniu dotyczy mych wrażeń co do książki to już już przechodzę do tematu właściwego, czyli Leningradu.
Jak do tej pory wiedziałam tylko ogólnie o najgorszych rzeczach jakie miały miejsce w oblężonym Leningradzie (było zimno, panował głód), jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka traktująca o tym temacie.

Książka Anny Reid czas jakiś zbierała kurz na mojej półce z pewnego błahego powodu- "przerażała" mnie jej objętość. Uważałam, że do zabrania się za taką knigę potrzebuję dużo wolnego czasu, a jako że jestem [mało zorganizowanym] człowiekiem- oczywiście tego czasu nigdy nie mam.
Okazało się, że byłam w błędzie. Nie jest to jedna z tych książek historycznych, przez które się z mozołem przedziera, to jedna z tych, które się pożera. Na dodatek jej wymiary sprawiają wrażenie, że jest obszerniejsza, a w rzeczywistości jeśli odliczymy przypisy, et cetera to zostaje nam jakieś 580 stron, które to żadnemu molowi książkowemu nie straszne.

I choć to co napisałam powyżej w jakimś stopniu dotyczy mych wrażeń co do książki to już już przechodzę do tematu właściwego, czyli Leningradu.
Jak do tej pory wiedziałam tylko ogólnie o najgorszych rzeczach jakie miały miejsce w oblężonym Leningradzie (było zimno, panował głód), jest to pierwsza przeczytana przeze mnie książka traktująca o tym temacie, więc nie mam żadnego porównania. Wydaje mi się jednak, że Anna Reid odwaliła kawał całkiem dobrej roboty.

Książka podzielona jest na cztery części: Inwazja, Oblężenie się zaczyna, Umieranie, Czekając na wyzwolenie, a także dwie dodatkowe Wprowadzenie i Pokłosie.
Na końcu książki znajdziemy wiele przypisów, a do tych przypisów także jakieś dodatkowe notatki. Nigdy nie sądziłam, że będę czytać przypisy! Ale w przypadku tej książki warto, można jeszcze coś ciekawego, a takiego na marginesie, przeczytać.
W każdej części w mniejszym lub większym stopniu opisywana jest, obok sytuacji w Leningradzie, sytuacja polityczna i wojskowa. Co jakiś czas autorka przypomina co działo się wtedy na świecie lub na Froncie Leningradzkim. Przy czym jeśli chodzi o Front Leningradzki to przytacza wspomnienia żołnierzy obu stron.
I tak przeplata wspomnienia leningradczyków z takimi relacjami bądź opisami sytuacji politycznej, często na najwyższych szczeblach- cytuje także Hitlera i Stalina, opisuje ich reakcje, decyzje, błędy. Bardzo mi się to podobało, nie można autorce zarzucić wałkowania tylko jednego tematu.

"Lenigrad. Tragedia oblężonego miasta 1941-1944" zaczyna się niemal jak książka beletrystyczna i jest utrzymana w podobnym tonie do końca. Nie raz autorka roztacza przed nami jakąś wizję, buduje scenę, dzięki czemu czytelnik ma wrażenie, że nie czyta książki historycznej, ale jakiś dobrze napisany pamiętnik z tamtego okresu. Pod tym względem jest to jedna z lepiej napisanych książek z tego gatunku jakie czytałam, wiedzę o opisywanym okresie przyswaja się naprawdę przyjemnie (o ile można w przypadku takiego tematu tak napisać. ), nie ma samych suchych faktów, język nie jest toporny.

"Leningrad" stanowi spójną całość. Książka nie tylko opisuje sytuację na początku inwazji Niemiec na Związek Radziecki, widzianą także oczami leningradczyków, ale także na końcu opisane są pokrótce losy najobszerniej cytowanych pamiętnikarzy i refleksje na temat życia po wojnie, tak w sferze politycznej jak i w odniesieniu do "blokadników".
Myślę także, że warto zwrócić uwagę na ilość fotografii. Może nie jest ich na pęczki, ale i w tym aspekcie, jak na książkę historyczną, "Leningrad" "daje radę".

Moim zdaniem jest to dobry wybór jeśli chodzi o zapoznanie się z tematem blokady Leningradu.
Zapytacie: dlaczego? Przecież na pewno jest wiele innych książek na ten temat.
Po pierwsze język jest przystępny, po drugie sama autorka odsyła do innych ciekawych książek (np. fragment z przypisów: zob. fascynujące rozdzialy poświęcone (. ) w. ale także jej opinie o innych książkach zachęcają do zapoznania się z danymi tytułami). Poza tym "Leningrad" zawiera niepublikowane dotąd fragmenty pamiętników blokadników, a także wywiady autorki z poszczególnymi bohaterami.
A wreszcie Anna Reid stara się spojrzeć na ten temat szeroko, co jej się moim zdaniem udało.

Świetnie napisana drugowojenna odyseja Sankt Petersburga (wówczas Leningradu), kolejna pozycja stanowiąca dowód na to, że im dalej na wschód Europy tym bardziej to co się dzieje, dzieje się na skalę totalną. W samym miesiącu styczniu i lutym bodajże umarło z głodu z 300 tys. ludzi, a w trakcie całego oblężenia 800 tys. (dla porównania w Powstaniu Warszawskim do 200 tys.), nie wspominając o milionach czerwonoarmistów mielonych na konserwy wojny bez opamiętania.

Przy takich liczbach traci się rozeznanie w świecie i faluje na prądach niedowierzania i obojętności. Liczby przestają mieć znaczenie, zero czy dwa zera w tą czy w tamtą - nie ma to już żadnego znaczenia. Jest to chyba największy wpływ, jaki wywarła na współczesnego człowieka druga wojna światowa.

Przeczytana: 06 maja 2017

"Mój znajomy? w biały dzień? w Leningradzie? doktor nauk? z głodu?" - wielkie, nowoczesne miasto zostało odcięte od dostaw żywności, a jego mieszkańcy spisani na straty, bo "wojna wymaga ofiar". Anna Reid opisała tę straszną kartę z makabrycznej talii drugiej wojny światowej i zrobiła to prześwietnie. Przed przeczytaniem książki tytuł "Tragedia oblężonego miasta" wydaje się tylko pustym, suchym określnikiem, po lekturze - ciężar jego znaczeń przytłacza.

"Na naszych oczach ludzie zamieniają się w zwierzęta".

W literaturze faktu rzetelne przeczesanie źródeł i wyczerpujące ujęcie tematu jest bardzo ważne, ale żaden reportaż nie zrobi dostatecznego wrażenia, jeśli jego autor nie jest utalentowanym beletrystą. "Leningrad" czyta się świetnie, bo Anna Reid umie pisać, opowiadać, przedstawiać - robi ze źródłami niesamowite rzeczy, w zebrane w jednej książce historie umie tchnąć nowe życie, zupełnie jakby kolorowała czarno-białą fotografię. A przy tym opisuje - nic innego, jak fakty.

"Mój znajomy? w biały dzień? w Leningradzie? doktor nauk? z głodu?" - wielkie, nowoczesne miasto zostało odcięte od dostaw żywności, a jego mieszkańcy spisani na straty, bo "wojna wymaga ofiar". Anna Reid opisała tę straszną kartę z makabrycznej talii drugiej wojny światowej i zrobiła to prześwietnie. Przed przeczytaniem książki tytuł "Tragedia oblężonego miasta" wydaje się tylko pustym, suchym określnikiem, po lekturze - ciężar jego znaczeń przytłacza.

"Na naszych oczach ludzie zamieniają się w zwierzęta".

W literaturze faktu rzetelne przeczesanie źródeł i wyczerpujące ujęcie tematu jest bardzo ważne, ale żaden reportaż nie zrobi dostatecznego wrażenia, jeśli jego autor nie jest utalentowanym beletrystą. "Leningrad" czyta się świetnie, bo Anna Reid umie pisać, opowiadać, przedstawiać - robi ze źródłami niesamowite rzeczy, w zebrane w jednej książce historie umie tchnąć nowe życie, zupełnie jakby kolorowała czarno-białą fotografię. A przy tym opisuje - nic innego, jak fakty. Wstrząsające, że opisywane przez nią zdarzenia miały miejsce w dwudziestym wieku w mieście, w którym codzienność prawie nie różniła się od naszej. Miasto, jak każde: domy jedno- i wielorodzinne, mieszkania, zwykłe rodziny, dzieci, seniorzy, zwierzęta domowe, sąsiedzi; jedni pracują fizycznie, inni chodzą codziennie do biura, są naukowcy, pracownicy intelektualni, artyści, kompozytorzy, dziennikarze, uczniowie i studenci. I nagle w tej przewidywalnej, bezpiecznej i z reguły niespecjalnie ekscytującej codzienności jedno się zmienia: nie ma co jeść. Twoi sąsiedzi stopniowo umierają, Twoi krewni i znajomi - też. Nie masz czym karmić dzieci, nie mówiąc o psie czy kocie. Zaraz zabijesz własnego psa, a potem zostaniesz trupożercą. Nie ma innego wyjścia, bo zima trwa za długo.

Bardzo dobre jest wyważenie treści: idealna proporcja pierwiastka tła politycznego, opisów militarystycznych i aspektów socjologicznych, które krystalizują się w jak najbardziej realne historie konkretnych ludzi. Mieszkańcy Leningradu zostali wydani na pastwę wojny. Cień śmierci głodowej zawisł nad metropolią, która mimo to starała się żyć dotychczasowym życiem. Dzięki książce poznamy upiorne znaczenie liczb ("śmiertelność miała swój wyraźny rys demograficzny". ): słupki (ilu zmarłych w tym miesiącu? Więcej niż w poprzednim, w końcu na dobre nadeszła zima. ), gramy (te gramy to Twój chleb i życie Twojej rodziny), listy nazwisk, kolejne dni skreślane w kalendarzu w oczekiwaniu na lepszą przyszłość, która może nigdy nie nadejść. Autorka szczegółowo opisuje praktyczne aspekty życia mieszkańców Leningradu, zorientowane na przetrwanie. Każdy jadł, co mógł: robotnicy z fabryk jedli kleje, półprodukty do wytwarzania farb i lakierów, smary do maszyn; naukowcy jedli szczury laboratoryjne, a gdy się skończyły - pożywkę do hodowli bakterii. Aptekarze jedli kremy do twarzy i pasty do zębów. Gotowano i zjadano paski, torebki i buty skórzane, szminki do ust, bo zawierały trochę tłuszczu. Szanse na przetrwanie (albo raczej: długość trwania) zależały od zawodu. Na przykład z pracowników naukowych nieźle radzili sobie biolodzy i zoolodzy, bo wiedzieli, jak zastawiać pułapki na zwierzęta, a z kolei najszybciej ginęli z głodu matematycy. Trapionych głodem dopada stopniowe zobojętnienie na potworności wokół. "Odwiedzając swoje mieszkanie (. ) zastała na swoim łóżku leżącego trupa. (. ) Dwa dni później do ciała dołączyły dwa kolejne. >Widać sąsiedzi urządzili sobie u mnie kostnicę. No cóż, niech tam. Zwłoki mi nie przeszkadzają.<"

Naprawdę warto przeczytać tę książkę, bo jest świetnie i rzetelnie napisana i pozwala hell'uv'a docenić to, co się ma. Jesteśmy naprawdę wielkimi szczęściarzami.

Wstrząsająca relacja z tragedii, jaką przeżyli mieszkańcy Leningradu, opisanej nie tylko w wymiarze ogólnoludzkiego cierpienia, głodowej śmierci tysięcy, ale także w jednostkowym spojrzeniu. Stopniowego rozkładu małżeństw, relacji rodzinnych, narastającej alienacji, a nawet wrogości, pomiędzy niegdyś tak bliskimi sobie ludźmi. Zobojętnienie na cierpienie i śmierć nie tylko obcych i przypadkowych osób, ale swoich kolegów, przyjaciół, rodziców, współmałżonków, dzieci. Trzeba nauczyć się żyć z bólem, ze świadomością straty, z wewnętrzną pustką. Cierpienie nie uszlachetnia. Ono tylko wydobywa to, co ukryte.
"Leningradzie, ja nie chcę umierać, nie dziś
Jeszcze mam dokąd dzwonić i mam dokąd iść. "

Anatomia śmierci i trwania w obleganym mieście. Pisana tak lekkim i niezaangażowanym emocjonalnie językiem, że w opisy prozaizmu trwania, trudów walki z głodem, chłodem i brakiem nadziei mieszające się co chwilę z wdzierającymi się ze zgrzytem przerażającymi suchymi danymi statystycznymi o ilości ofiar, wydają się dotyczyć zupełnie różnych historii. Paraliżująca grozą książka o kaloriach, stopniach Celsjusza, bajkowej, zimowej scenerii i ciszy. Nieprawdopodobnie kontrastująca z relacjami o walce, bestialstwie, mordach i pożodze, w książkach o Powstaniu Warszawskim. Pozbawiona dynamizmu, trwogi, kanonad, opisów okaleczeń wojennych, rozstrzeliwań, gwałtów, pożarów, bohaterstwa, walki do ostatniej kropli krwi opowieść o blokadzie, która z dnia na dzień odmieniła życie mieszkańców miasta. Monotonia opisów o stopniowym gaśnięciu ludzkiego życia przeraża i wstrząsa czytelnikiem. Spokojna narracja o pięknej mroźnej zimie 1941/42, zasypanych śniegiem ulicach, których nikt nie odśnieża.

Anatomia śmierci i trwania w obleganym mieście. Pisana tak lekkim i niezaangażowanym emocjonalnie językiem, że w opisy prozaizmu trwania, trudów walki z głodem, chłodem i brakiem nadziei mieszające się co chwilę z wdzierającymi się ze zgrzytem przerażającymi suchymi danymi statystycznymi o ilości ofiar, wydają się dotyczyć zupełnie różnych historii. Paraliżująca grozą książka o kaloriach, stopniach Celsjusza, bajkowej, zimowej scenerii i ciszy. Nieprawdopodobnie kontrastująca z relacjami o walce, bestialstwie, mordach i pożodze, w książkach o Powstaniu Warszawskim. Pozbawiona dynamizmu, trwogi, kanonad, opisów okaleczeń wojennych, rozstrzeliwań, gwałtów, pożarów, bohaterstwa, walki do ostatniej kropli krwi opowieść o blokadzie, która z dnia na dzień odmieniła życie mieszkańców miasta. Monotonia opisów o stopniowym gaśnięciu ludzkiego życia przeraża i wstrząsa czytelnikiem. Spokojna narracja o pięknej mroźnej zimie 1941/42, zasypanych śniegiem ulicach, których nikt nie odśnieża, skutej lodem Newie, bajkowym arystokratycznym mieście, tysiącach mieszkańców nie mających sił na opuszczenie mieszkań i ciszy (ponieważ wszystko co żywe zostało już zjedzone) budzi nieprawdopodobną grozę. Gdzieś tam mimochodem pojawiają się sugestie o zezwierzęceniu mieszkańców, kanibalizmie, trupożerstwie, rozkładzie relacji rodzinnych, stosach trupów, ale i tak są one zdominowane monotonnym opisem trwania i nieubłaganą acz powolną śmiercią bliskich (chłopiec po prostu osunął się w szkole i już nie wstał). Książka, którą przeczytałem jednym tchem. Na koniec cytat:
" Wreszcie Leningrad niemal na pewno zostałby gruntownie zniszczony, najpierw przez wychodzących z miasta Sowietów, a następnie przez Niemców, w momencie ich ostatecznego odwrotu na zachód. W rezultacie jedno z najpiękniejszych miast w całej Europie byłoby dziś albo jedną z bezbarwnych, typowo stalinowskich aglomeracji - jak Charków lub Kaliningrad - albo sztucznym, częściowo zrekonstruowanym tworem, jak Warszawa czy Drezno".